Poradnik małego flejtucha - emaliowane powierzchnie

„Jesteś strasznym flejtuchem” rzekła by mamcia, gdybym nadal z nią mieszkała. Na szczęście w nieszczęściu wyszłam za mąż i flejtuchuję już sobie samej. No ale tu nie o moich relacjach z matką miało być, nie nadaję się do pamiętnikowania. Problem będzie dotyczył łazienki…

Bo w sumie to cza by zacząć od tego, że nie zawsze mieszkamy tak jak chcemy- nie zawsze samodzielny montaż czegokolwiek wychodzi nam tam jak w ulotce czy w poradach z miesięcznika małego murarza. A czasami po prostu mieszkamy gdzie mieszkamy jakby tymczasowo.

Wstyd nieco syfem zarosnąć! Tyle piszę o dbaniu o włosy, paszcze czy brodacza mego ukochanego – swoją drogą jest to najbardziej cierpliwy człowiek na ziemi – inny by mnie pognał tym złamanym kijem od mopa co go jednego jedynego mam. A może po prostu jest ślepy? Ale to po 5 latach jeszcze mu nie przeszło? Newermajnd…



Stare łazienki – zmora każdej kobiety… Dla mnie jeszcze większą zmorą byłoby chomikowanie masy detergentów, które albo są żrące że aż oczy płoną na sam widok butli – albo nie działają, bo są eko-vege-itepe. Mam tę moc! W związku z tym, że jesień dla mnie super spoko porą roku– uwielbiam porę, w której można w końcu wsunąć botki… Ale znowu odbiegłam od tematu – to chyba ta adrenalina… Dla mnie to doskonała pora na zmiany – i raczej są to zmiany wystroju wnętrza naszego skromnego domostwa. Zamówiłam nowe rolety okienne, wymyłam okna, co jeszcze rzadziej mi się zdarza. Pora na łazienkę…

Ale czym to ruszyć skoro detergentami, które w domu posiadamy są tylko tabletki do zmywarki i kapsułki do prania? W związku z ostatnim nieudanym zakupem – a był to zestaw do szorowania zębisk, który się kompletnie nie sprawdził, a straaaasznie nie lubię kasy wywalać w błoto- postanowiłam, że jakoś tą piacho- pastę zużyję.  No to lecimy. Pastę ową – zresztą może być jakakolwiek, której nie używamy lub po prostu kupiłyśmy „w Rosku na promce 2+2”- kładziemy w ilości dowolnej na dowolną gąbkę. Wszystko zależy od nas. Jak nam wygodnie – przecież o to chodziło by się zbytnio nie zmachać.

Zwędzona mężowi, półżyjąca już gąbka kąpielowa sprawdziła się idealnie. Zwilżamy gąbkę, nakładamy sobie tej pasty sporo i myjemy. Dobrze też uprzednio zwilżyć usyfioną powierzchnię – wannę i płytki wokół niej w moim przypadku. Gdy to wszystko mamy mokre dość – reszta idzie sprawnie… Rozprowadzamy dokładnie – nawet nie trzeba być mocarzem bo szorowania mocnego nie trzeba. Następnie spłukujemy. I mamy czysto, pachnąco i ręce nieuszkodzone.



I wiecie co jest ogromnym plusem tego sposobu ? Że dłużej pisałam dla Was artikla, niż ten zabieg na mojej łazience przeprowadzałam.

p.s. Czynność ta nadaje się do emaliowanych i szkliwionych powierzchni – wanna, płytki.

Komentarze